A jeżeli się zakochasz, jak szalony
Nic nie zdoła cię zatrzymać, nic nie zdoła.
Jak nieważki będziesz, co tam nieboskłony…
Czekasz tylko, kiedy szczęście cię zawoła.
Bo kto kocha, jak szalony, wszystko może,
Nie zna przeszkód, ręką macha na przeszkody:
Co tam góry… co tam rzeki… co tam morze…
Dla miłości nigdy nie ma złej pogody.
Tylko czekać zawsze trudno, nic na tacy…
Gdy się czeka, każdy dzień to poniedziałek.
Przez tą miłość coraz trudniej iść do pracy,
Ale co tam… ale mniejsza o detale.
A nad Biebrzą…
A nad Biebrzą wiosny nie ma,
Choć tęsknota dni odlicza
A przed dniami ledwie trzema
Wydawało się, że ćwiczy,
Że już wkrótce przyjdzie, żeby
Się rozliczyć ostatecznie
Z zimą, która bez potrzeby
Zachowuje się niegrzecznie.
Mrozem straszy ciemierniki
– W swym pośpiechu niezrównane –
Przebiśniegom psuje szyki…
Tyle oczu czeka na nie.
Ale trudno. Tak być musi.
Czekać trzeba z cierpliwością.
Przecież wiosny nikt nie zmusi…
Każdy darzy ją miłością.
Zawsze piękna, upragniona,
Obce jej poczucie winy,
Zresztą byłaby zdziwiona…
Nie jej grzeszyć dyscypliną.
Z kalendarzem znów się spiera,
Choć po prawdzie bez powodu,
Lecz, jak czekać, gdy kariera
Tak smakuje wszystkim młodym…
Zima nie chce swej kadencji
Protokołem kończyć zdawczym.
Wiosna, ją bez kondolencji
Straszy słońca mocą sprawczą.
Lepiej wie, że pora właśnie
Przegnać śniegi na kraj świata,
Przyjdzie dzień, że ciepłem chlaśnie…
Poczujemy przedsmak lata.
A nad Biebrzą wiosny nie ma,
Choć tęsknota dni odlicza
A przed dniami ledwie trzema
Wydawało się, że ćwiczy,
Że już wkrótce przyjdzie, żeby
Się rozliczyć ostatecznie
Z zimą, która bez potrzeby
Zachowuje się niegrzecznie.
Mrozem straszy ciemierniki
– W swym pośpiechu niezrównane –
Przebiśniegom psuje szyki…
Tyle oczu czeka na nie.
Ale trudno. Tak być musi.
Czekać trzeba z cierpliwością.
Przecież wiosny nikt nie zmusi…
Każdy darzy ją miłością.
Zawsze piękna, upragniona,
Obce jej poczucie winy,
Zresztą byłaby zdziwiona…
Nie jej grzeszyć dyscypliną.
Z kalendarzem znów się spiera,
Choć po prawdzie bez powodu,
Lecz, jak czekać, gdy kariera
Tak smakuje wszystkim młodym…
Zima nie chce swej kadencji
Protokołem kończyć zdawczym.
Wiosna, ją bez kondolencji
Straszy słońca mocą sprawczą.
Lepiej wie, że pora właśnie
Przegnać śniegi na kraj świata,
Przyjdzie dzień, że ciepłem chlaśnie…
Poczujemy przedsmak lata.
A zima…
Gdyby nie to, że nie pod wodą
Łąki myślałyby, że marzec.
A ja, że żuraw się ukaże,
Że klangor będzie dziś nagrodą.
A to dopiero środek stycznia.
Od śniegu winny boleć oczy
A moja psina nogi moczy
Zadowolona fantastycznie.
Niespodziewanie biała czapla
Leci zupełnie, jak nie zimą…
By zlać się w końcu z dalą siną
A ja wzrok w sinej dali taplam.
Już upojony błogą ciszą
Normalną zwykle o tej porze
– Z ciszą nie bywam nigdy w sporze –
Łabędzie żale nagle słyszę…
A zima znów się zastanawia –
Czy dopomoże Biebrzy, aby?...
I jakby grała z nią z warcaby,
Raz białym a raz czarnym stawia…
A zima…
Gdyby nie to, że nie pod wodą
Łąki myślałyby, że marzec.
A ja, że żuraw się ukaże,
Że klangor będzie dziś nagrodą.
A to dopiero środek stycznia.
Od śniegu winny boleć oczy
A moja psina nogi moczy
Zadowolona fantastycznie.
Niespodziewanie biała czapla
Leci zupełnie, jak nie zimą…
By zlać się w końcu z dalą siną
A ja wzrok w sinej dali taplam.
Już upojony błogą ciszą
Normalną zwykle o tej porze
– Z ciszą nie bywam nigdy w sporze –
Łabędzie żale nagle słyszę…
A zima znów się zastanawia –
Czy dopomoże Biebrzy, aby?...
I jakby grała z nią z warcaby,
Raz białym a raz czarnym stawia…
Gdyby nie to, że nie pod wodą
Łąki myślałyby, że marzec.
A ja, że żuraw się ukaże,
Że klangor będzie dziś nagrodą.
A to dopiero środek stycznia.
Od śniegu winny boleć oczy
A moja psina nogi moczy
Zadowolona fantastycznie.
Niespodziewanie biała czapla
Leci zupełnie, jak nie zimą…
By zlać się w końcu z dalą siną
A ja wzrok w sinej dali taplam.
Już upojony błogą ciszą
Normalną zwykle o tej porze
– Z ciszą nie bywam nigdy w sporze –
Łabędzie żale nagle słyszę…
A zima znów się zastanawia –
Czy dopomoże Biebrzy, aby?...
I jakby grała z nią z warcaby,
Raz białym a raz czarnym stawia…
Przez osiem straconych lat
rządziła mafia śmieciowa,
już nie przestraszy nas dziad
Swą chorą, ponurą mową.
Wydawać się może żałosne,
dla kogoś, kto w czarnej żył dziurze,
bredzące znów – Byle do wiosny… –
dziwadło z plejadą zaburzeń.
Spotkałem ją pod Mleczną Drogą
Gdzieś tak mniej więcej w jednej trzeciej...
Już byłem w raju jedną nogą.
Raj był o dziwo na tym świecie.
Nawet jej szukać nie musiałem
Stała samotnie, prawie obok
Choć jeszcze rano nie wiedziałem
Że są anioły i co robią...
Kształty... że wszystkim pójdzie w pięty,
Jak u anioła - białe włosy...
Wcale nie była taka święta,
Czasem paliła papierosy.
Z taką się zaprzyjaźnić warto
Anioł, to anioł, struż nad stróże.
Lecz sprawą może być otwartą,
Czy wytrwać zdoła ze mną dłużej?
I ty nie szukaj jej ze świecą.
Szkoda każdego bez niej roku.
Wystarczy się rozejrzeć nieco.
Tyle aniołów mieszka wokół.
Apetyt na szczęście
Każdy apetyt ma na szczęście.
Nie w każdym dosyć śpi odwagi.
Niczego nie zostawia magii
Ożenek ani czar zamęścia.
Szczęście, to zwykle leń nad lenie,
Nie w każdej się wysila chwili,
Nie każdą chwilę chce umilić
Choćby mu machać pozwoleniem.
Bo ono samo sobie panem,
Chce, to się zbudzi, nie… śpi dalej.
Spragnione czasem powie – Nalej!
Jeść mu się może chcieć nad ranem,
Lecz bywa, że humorem tryśnie:
Dziś premia! Tylko dla odważnych…
Hej tam! Jest ktoś z powodem ważnym?!
A wtedy tłoczno, jak na wiśni,
Gdzie głodne zewsząd ciągną szpaki
Dojrzałą się słodyczą raczyć.
A przecież mogło być inaczej…
Dąb w cieniu rośnie byle jaki.
Babcia 3
Przecenić babcię - uwierzcie - nie sposób.
Nie znam i nie chcę poznać takich osób,
Które by zdania były przeciwnego,
Nie będę nawet pytał ich - Dlaczego?
Przytuli czule, w mig ukoi nerwy,
Choć na nos pada nie dla babci przerwy...
Gry groźba kary obciąża sumienie
Ona załatwia nam ułaskawienie.
Przy babci, każda chwila jest bezpieczna,
Dla młodej matki babcia wręcz konieczna.
Bez niej tak trudno wychowywać dzieci,
i za ocean do córki poleci.
Często, gdy w domu bywa „naczelnikiem”,
Polskich tradycji wiernym jest strażnikiem...
Wspaniała babcia „uczyniła sztuczkę”,
Kiedy za córkę, urodziła wnuczkę.
W ten sposób przecież, chociażby miał chęci,
Żaden się dziadek, nigdy nie poświęci.
Jemu zostaje uczynność pomocna,
Czasami dzienna a najczęściej nocna.
Kiedy piec wygasł i schłodniała chatka
Dorzuca węgla. Oto dola dziadka.
Ballada o człowieku
Być człowiekiem… Od tego
Coś brzmieć potrafi lepiej?
I czy wspieranie złego
Nie kończy drogi ślepej?
Co?... Kiedy na jej krańcu
Poruta cię przywita,
Usłyszysz: Przebierańcu!
Gdzie dziś jest twoja świta?
Nie ona, nie pieniądze
Otworzą sensu bramy,
Myślisz inaczej?... Sądzę,
Że nie w to samo gramy,
Bo liczy się, co po nas
Zostaje, komu służy.
Nie my, a tylko Ona…
Drobny, a taki duży…
Nie pójdzie za perłami,
Kto wartość zna prawdziwą
Bo cnoty nie omami
Odmieniec z głową siwą.
Nie każda sława godna
Z granitu piedestału,
Ale niech marność głodna
Usłyszy – Ej! Pomału…
Przecież nie o to chodzi,
By być na pryszcze lekiem…
Należy w czas powodzi
Okazać się człowiekiem.
Bądźmy gotowi
Ze snu się zbudził lud błogiego
Zdziwiony, że kurtyna spadła…
Tak pragnął zmian na coś lepszego.
Tymczasem „dobra zmiana” zbladła
Bo już wieczorem na jaw wyszło…
Ktoś kredyt wziął na jego konto
I spłacać brzemię długu przyszło,
Jak dziecko dziwi się – A skąd to?...
Prezes zapewniał, że pieniędzy
Starczy, że bank ma całe góry
A zamiast… straszy widmo nędzy,
Burzowe się zbierają chmury.
Komu by w głowie zaświtało,
Że czarna skundli się prawica?
Przykładów znajdzie się nie mało
W bliższej i dalszej okolicy.
Wystarczy nie zamykać oczu,
Dać nieci szansy rozsądkowi…
Upadek tuż za pychą kroczy;
Bądźmy na trudny czas gotowi.
Bolszewik, raz zdobytej władzy
nie odda… twarz ubabrze w sadzy,
w lepszych się zmian ubierze piórka
i wiosną czeka nas powtórka.
Poleci sługom iść szeregiem,
jak trzeba, włączy wajchę – BIEGIEM!…
bo, to jest bolszewizmu celem,
by wódz mógł cieszyć się karierą.
I dotąd grzebał będzie w sądach
w ludzkich – różniących się – poglądach,
aż ustanowi prawo własne,
ubierze wszystkich w buty ciasne,
żeby nie śniło się nikomu
zaprotestować, nawet w domu,
odważnym wybić protest z głowy,
choćby się zrodził do połowy.
I się obudzisz w obcym kraju,
zabluzgasz, jak to masz w zwyczaju,
nic nie zależy już od ciebie…
To, jak na własnym łzy pogrzebie.
Nowy Rok `23
No i mamy Nowy Rok!
Ech! Nadzieje nowe budzi.
Samych dobrych wokół ludzi
Życzę. Dobrych choćby tłok…
Cmok-cmok, cmok-cmok, cmok-cmok cmok,
Ślę buziaczki cmok, cmok, cmok.
Niech się na nas już nie gniewa.
Czyż nie dosyć upokorzeń?
Chociaż przyszłość ciągle trwoży
W nas to wiary moc odgrzewa.
Cmok-cmok, cmok-cmok, cmok-cmok, cmok,
Ślę buziaki. Cmok-cmok, cmok.
Że rozsądek znów powróci,
Wiatr ożywczy znów zawieje,
Odeślemy precz złodziei,
Bo to się z rozumem kłóci.
Pa. Buziaczki. Cmok-cmok, cmok,
Cmok-cmok, cmok-cmok…
Nowy Rok!
Rety!
Rety! Lenistwa nie ogarniam.
Nic mi się nie chce, nawet pisać.
Rok nowy a tu myśli czarne…
Nie ma już we mnie nic z urwisa.
Facebooka mam po dziurki w nosie,
Wrażenie, że to psu na budę…
Nie umiem, cieszyć się pokłosiem
A nie chcę dzielić smutków ludu.
Nie wiem, czy przejdzie mi to kiedyś?
Trudno zgubione znaleźć chęci.
Złych myśli dosyć mam czeredy,
Przy nowym czymś bym się zakręcił…
Randka z Dominiką
Dzień drugi roku szybko minął
A ja poznałem Dominikę.
Jak się mam, grzecznie zapyta,
I, że mi dobrze zrobi z szykiem…
Nie wiem, dlaczego pomyślała,
Że właśnie z nią mi dobrze będzie?
Na zdjęciu – owszem – raczej ładna,
Ale zdjęć takich pełno wszędzie.
Prawdziwie, jak samarytanka
Z pomocą mym pragnieniom bieży…
By uszczęśliwić do poranka
Siwego pryka – dziwnie wierzy.
Seks na Facebooku, to dopiero…
I z taką laską – mam dziś farta…
A poszła – wstrętna – byś cholero
Ze swoim dobrem precz, do czarta!!
Tyle nadziei wzbudzać w starcu?!…
Na wylew go narażać…!? – może –
Żadnej kobiecie nie przystoi
O późnej, przed zaśnięciem porze…
Świat od zarania zmaga się z przekrętem
a ludzie jednak ciągle się wkręcają,
za kukły robią, dęte instrumenty,
jak kiedyś Jarek na 1 Maja.
W pamięci mamy dawniejsze pochody
Wzniosłymi zawsze upstrzone hasłami…
Dużo wycisnąć by się dało wody
z tego poparcia – mówiąc między nami.
Dziś nie piechotą i z pomocą bożą
za „wodzem” ciągną jego słów polerki,
„chromi” panowie, emerytki „hoże”…
tak – rzec by można – na wypadek wszelki
bo nic nie żąda tylu przygotowań,
co spontaniczność gestów uwielbienia.
Niech się Gomułka razem z Gierkiem schowa…
Z jaką my blagą mamy do czynienia!
Mandarynka
Choć w sekretach się raczej nie grzebie,
Tym podzielę się z wami. Co tam!
Bo nie co dzień się czuję, jak w niebie…
Ja na punkcie tej jednej mam kota.
Mandarynka mi chodzi po głowie,
Tego smaku zapomnieć nie sposób.
Nawet mała, lub choćby połowa
Może liczyć na pół mego głosu.
Cały oddam za stałą dostawę,
Dla niej nawet pojadę do miasta.
Czyż nie miłość prawdziwa to prawie?...
I, co pewność, to pewność! I basta!
Bo ja taki już jestem, cóż robić…
W mandarynkach jest tyle powabu.
Jedną? Może, lecz wszystkich nie zdradzę…
Jak już kochać, to kochać na zabój.